***
Zasłona na oczy,
moje, Twoje,
noc wyjątkową czarność,
pokazać może,
kiedy księżyc, choć w pełni,
taki smutny wyraz twarzy ma,
odchodzą ci, co ludźmi mieli być,
pochłonąć dać się
i nie zmartwychwstać więcej już,
czasem aż łez jest brak,
człowiek, co dostał dar czucia,
źle aż nadto z tym czuje się,
po pustych ulicach samotnie błądzi,
szukając, szukając zaciekle,
to w tafli kałuż,
to w błękitnych czeluściach nieba,
wydaje mu się, że już, już,
że tuż, tuż,
za chwile dwie,
odnajdzie,
ach, zapomniał,
czego szukać miał,
ach, zabłądził,
choć tak prosty miał swój cel,
teraz, teraz... został, został,
w oknie stoi, stoi w drzwiach,
gdzie są te światła,
które dojrzeć miał?
gdzie jest ta ręka,
którą pochwycić chciał?
pokazał plecy ludziom,
pokazał,
Bóg żaden, choćby wątpliwej jaźni,
nie mieszka już w nim,
posiał wokół siebie śmiercionośny
pył,
na polu pustym stoi,
wybrał, wybrał tak dobrze,
już miał wizję,
już czuł, że to właśnie był
ten błąd,
zostawić przyjaciół,
zostawić, potrzebne to mu było, siebie,
pochować,
aby zmartwychwstać,
do piekieł bram tak łatwo jest dotrzeć,
nie ma, nie może być żalu,
dla niego,
kiedyś pisalibyśmy to niego
ze złotych liter,
teraz choćby z dużej to za wiele,
nie godzien stał się,
i Twoje łzy kochanie nie na miejscu
są,
otrzyj twarz swoją i patrz,
patrz uważnie,
tak trudno odnaleźć siebie,
wiem,
taki smutny jest świat,
ale przy Tobie zawsze będę stał,
ale przy Tobie tabuny ludzi,
dla których zawsze będziesz Naj,
skarbie mój najdroższy,
czasem nachodzi mnie mrok,
Tyś światłem mi,
Tyś drogą mi,
Tyś Bogiem mi,
bo w nas mieszka pierwiastek boski,
w nim, choć przykro powiedzieć
mi to,
nie ma nic już,
jest martwy,
sam za życia zabił się,
boli tylko to,
że kiedyś zapuka do Naszych drzwi
i nikt
nie otworzy mu,
będzie miał twarz straszliwą,
po nocach będzie się śnił,
nie znajdzie spokoju,
na wieczną tułaczkę,
na wieczny marsz,
ponieważ Bóg jednak jest,
ponieważ płaczemy,
ponieważ śmiejemy się,
ponieważ wielbimy,
ponieważ serca biją nam,
dotknąłem Boga,
co w każdym skrawku Ciebie
ukrył się,
zaoszczędzić Ci tych łez,
tak naiwny jest nasz bieg,
wierzymy w idee,
których dawno nie ma już,
wierzymy w ludzi,
których nie ma tu,
dotykamy miraży,
ale dotykamy również siebie,
dla Ciebie gwiazdę z chmur,
dla Ciebie słońce,
u Twych stóp,
złożę Tobie,
czasem tylko kochamy jeszcze ból,
czasem smutek odbiera nam broń,
złóżmy ją,
już więcej nie walczmy ze sobą,
przyjmijmy diabelski choćby
chrzest,
jeszcze miłość mieszka w nas,
jeszcze odwracamy bieg rzek,
jeszcze przenosimy się do krain,
gdzie tylko ciepło jest,
nie ma krain, nie ma rajów,
wszystkim jesteśmy my,
to Nasza wielkość,
tylko uśmiechnij do mnie
się,
my żyjemy,
my zwyciężymy
jeszcze dziś.