***
Wiszę,
na tej wielkiej pętli miłości...
Wiszę, jaki gruby szyję oplótł mi strach,
dusi mnie,
szarość nieba i ulic,
karmi mnie depresyjny chłód,
paranoiczny, przegrzany mózg,
za łzą łza, nie ma niczego,
do czego można byłoby się...
nie ma niczego, w kim można by się...
i już, i już, zanurzyć umysł,
teraz nie mogę wypowiedzieć nic,
to nic w głowie jest tym,
czego nigdy nie byłem pewien,
miłość, a rozmowa,
powiedzieliśmy sobie wszyscy
nienawidzę,
po co to? po co tamto?
wszystko nasze przestaje być nasze,
widzę bardzo dobrze,
słyszę niski, płaczliwy szept wiatru,
widzę dyfuzję jego ruchów,
pełne bólu podrywy
i beznadzieję, kiedy już nie może,
już nie wierzy i... przestaje,
czas zły na wieki nastaje,
w Twoich oczach, czy to łza, czy...
koniec naszego nastroju,
jest w nas więcej smutnej i prawdziwej
[miłości,
niż wszyscy możemy to wyrazić,
na pętli ze sznura miłości, lęku
[przeogromnego
i beznadziejności,
tak przyjdzie umrzeć, tak przyjdzie się
[narodzić,
choć teraz mało kto w to wierzy,
najmniej... ja,
mało kto.
