***

Trucizna w mojej głowie
zmusza do łez bezradności,
wielki lęk, władca jakiś...
w jego szponach umysł,
on wciąż pompuje strach,
każe chować się przed kochanymi,
czy władca miłości i spokoju już przegrał,
czy na pewno... jeśli...
to jest już chyba po wszystkim,
czas modlitwy przerodził się w czas upadku,
w czas nerwowego oczekiwania,
każdy kąt jest już po brzegi wypełniony...
żałością... i dziwi go, i dziwi,
że z krzyżem – demonem walczy,
ryby i dzieci głosu przecież nie mają,
łzy to jedyna ochrona,
spłynie na chwilę trucizna... powróci,
większa jest gdy użyje środków,
wolałby już, już wolałby być na zawsze
[przegranym,
a jest coś, jeszcze coś, co podrywa,
żeby jeszcze bardziej bolało później
i nie chwyci jej nigdy ze spokojem...
i nie powie dusza chora, jak pragnie być jej,
on nie przynależy nawet do się,
ktoś trzyma, trzyma go i wydaje się być dzień
czarniejszy od nocy
i wydaje się, że...
umarł dawno dla świata,
dostał wrażliwość nerwową i musi się
[zamknąć,
ktoś zatyka mu usta przez głowę,
ktoś po kryjomu wstrzykuje mu niepokój,
... zabili go...
tylko, że on to ciągle czuje...
ciągle.