***

To nie jest
to miejsce,
ból rzeczy nie skończonych,
ból rzeczy nie zaczętych,
strach przed nowym,
strach przed starym,
i ból rzeczy codziennych,
nie można tego
ot tak, po prostu zamknąć,
nie można też tak
po prostu odejść,
jednak granica została przekroczona,
lęk zwyciężył,
wstyd się sprężył,
wina wypełniła,
nadzieją sen niespokojny,
i czy jest jeszcze coś ...
smutki w oczach,
patrząc na to
i czując się jeszcze bardziej
winnym,
życie zaczyna się i kończy
tak samo,
koncentruje się w jednym punkcie,
składa się z tych samych
trzech emocji,
usypianych miliony razy
naturalnie
i mniej naturalnie
ból większy, coraz większy,
teraz już tylko
powolne konanie,
w samotności błaganie,
nie wiadomo tylko adresu wybawcy,
coraz trudniej powiedzieć słowo
komukolwiek,
wszystko stało się wrogie
i takie szklane,
może to przez te
wiecznie płynące łzy,
z boku wygląda
to tak łatwo,
wystarczy wstać i iść
i już
jak wszyscy,
ale jedna tylko próba
i krwawi przebity
kolcem niewytłumaczalnym
kolejny świt,
i jeszcze więcej
bólu i smutku,
coraz mniej sił,
żadnej nadziei na miłość,
żadnej na trafny,
bezbolesny ruch,
wszystko płynie tym
jadem i krwią,
trudno wyobrazić sobie,
by cokolwiek odmieniło obraz boju
na kształt choćby
cienia życia,
teraz to jest śmierć,
czekam widząc ich smutek,
czekam trzęsąc się każdą myślą
i każdym ruchem,
co najważniejsze jest?
krajobraz rozciągnięty od snu do snu,
pomiędzy nie ma już nic,
bo nie ma tam mnie,
mówicie tylko
do cienia.