***
Dotykanie codziennie tych samych stref,
oglądanie tych samych krajobrazów,
trzymanie na wodzy swoich najgłębszych
[bolączek,
raz bliżej jestem czegoś, raz dalej,
nigdy w pełni choćby prostakiem,
daleko mi do konturów człowieczeństwa,
dzikość rzucająca konwulsyjnie
moim ciałem,
myśli niezgodne z własnym rozlatującym się
umysłem (rozumem),
wnętrze rzygające już tym swoistym
i wielce oryginalnym
pozorem egzystowania,
zamykanie się w pokoju i w sobie,
nie ma w tym wyjścia,
codziennie ten sam lęk,
bez przepisu, nie ma przepisu,
górują emocje – nie ma rozumu,
żeby możliwe było zniknięcie,
ale nie,
moja wewnętrzna podejrzliwość,
zamknąć się, zamknąć się,
tysiące planów,
sranie w tym jedynym miejscu,
tysiące planów,
agonia – bez kulminacyjnego punktu,
rzygam sobą,
tym kim jestem,
pokochaj siebie,
to nie jest proste,
przy posiadaniu takiego rozumu
[emocjonalnego,
cholerna żebracza maksyma,
wtapianie na siłę w tę choleryczną
rzeczywistość,
ale to moje Ja
odstaje,
Wy mi nie wierzycie,
ja wiem,
ale ja tylko o tym wiem,
jak odstaję,
to jest nie do zaakceptowania.
