***

Czy gotowa byłabyś Ty, która jesteś, ale tak
[daleko – niebo,
a której tu Cię nie ma, nie było, nie będzie,
czy gotowa byś była spojrzeć na człowieka – z
[nieba
tego, który co noc pływa łódką strachu wśród
[łez Pacyfiku,
wśród Ciebie syreny, płacz swój leję, nie do
[końca dla Ciebie,
scałowuję resztki wytartego zdjęcia, pośród
[którego
jasnym przesmykiem szarości pomieszczeń
[stoisz Ty, w sukni z kwiatów, pamiętasz?
rozniecasz ogień i chwilą zabijasz oko świata,
ułaskawiasz mnie mówiąc, on cierpi bez Ciebie,
a potem, to tak dawno,
jest tyle pięknych kobiet, ludzi,
a Ty stoisz w trzecim oku Shiwy, suknia
[kwiatów,
czy jesteś aneksją wśród ludzi?
od Ciebie te włosy jak złoto pustyni,
do Ciebie mówię Namaste, jasna, atłasie ze
[skór stworzony,
I jest w Tobie boskość, staje się, czy Ty masz
[ciało w ogóle?
a we mnie lęk daleki,
czy na Elizjum spocząć by mi dano?
wątpliwe,
Ciebie pewnie wynoszą nad nieboskłony,
czy uroda Twa jest złem, kto dał Ci taki
[prezent?
bije jasność zapomniana,
dwa miesiące piłem łzy,
nie słuchałem ni muzyki,
cokolwiek, ruch,
jakie to ma dziś znaczenie, nie znam nawet
[dobrze Ciebie,
teraz nawet rozmawiać bym z Tobą nie mógł –
[w niebie,
nie mogę z nikim,
w kokon,
larwa strachliwa,
jestem,
spojrzeć w oczy Tobie?
nie,
coś z mózgiem jest nie tak,
boli, straszy już wszystko,
to nie ja, to życie płynie,
to nie ciało, chcę w jaskinię,
chcę zamienić się w te głazy
i nie poczuć już ni razu,
drżenia, bicia serca i zawału,
chcę bez mózgu przejść to cało,
nie chcę sławy, bogactw, Ciebie,
nie wiem, nie znam
i nie poznam Ciebie,
tylko poproś Boga, Ty Aniele,
tylko spłyń do snów, tam ja żyję
tylko poproś Boga, Ty Aniele,
i wejdź w sen mój, uzdrów zielem,
spłyń i scałuj lęk,
ja wierzę w Niego,
kocham Ciebie,
to tak prosto przejść przez niwy,
to tak prosto się zestarzeć
i w odbiciu ziemskim się przestraszyć,
to tak prosto spojrzeć w te kolory,
nieba, ziemi, nocy
i zachłysnąć się w niemocy,
spuścić łezkę, nosem wciągnąć,
i poczekać, aż podrosną,
znowu przyjdą, ich jest masa,
może jeden, jedna rasa,
jaki bełkot
po co w ogóle?
ja przepraszam, nie dorosłem,
ale może gdzieś tam w niebie,
zapisany jest dla Ciebie,
Tyś to Anioł, fakt to wszelki, wygląd,
ale dusza jak z muszelki,
jeśli zaznam tu cokolwiek,
z telefonem drżącym w ręce,
z tym dotykiem drżącym wszędzie,
i nie to jest to najgorsze,
kiedyś było całkiem znośnie,
ja mam wiarę, ziarnko piasku,
ale umrę i po wrzasku,
nie zostawię smutku dla nikogo,
przejdę lekko z jedną nogą,
boję się,
ale to od zawsze,
przejdę, myślę, smutny zasnę,
a to sen,
o, ptaki, góry,
moje dłonie jak z glazury,
nie są nerwem kaleczone,
serce zdrowe,
jak tam w łóżku,
ale chwila, moment,
rano znowu,
jeden ruch i drżenie, pozór,
jeszcze piszę, po co, nie wiem,
jeszcze żyję, to wytchnienie?
cokolwiek się wydarzyć może,
a mi nic już chyba, bo schowany,
tak w ukryciu, nie dla świata, w piachu
to pisali i bez strachu,
wiedzę chłonę, też to po co,
bo to człowiek,
cień jest nocą,
w noc i w dzień,
już teraz zawsze,
i znowu noc Aniele,
znowu gwiazdy.